Polska szkoła mierzy możliwości i potencjał swoich uczniów na podstawie ocen, które w niej zdobywają. Z pozoru sprawiedliwy system może okazać się jednak zawodny, kiedy będzie musiał zmierzyć się z dzieckiem niedopasowanym, o trudnym charakterze albo nieprzystosowanym do osiągnięcia naukowej kariery. Nie każde dziecko musi zdobywać dobre oceny i nie zawsze będzie to wina jego lenistwa albo nieuctwa.
Nauczyciele i rodzice mają tendencję do przypisywania winy za złe oceny dziecku, bo nie chce się uczyć albo nie może wpasować się w oczekiwania. Jednak już samo wymaganie tego od niego może być powodem, przez który dziecko nie chce dawać z siebie stu procent. Kiedy jest ze wszystkich stron zalewane informacją, że to, że nie radzi sobie w skrajnie wrogim dla niego systemie to w pełni jego wina, bierze to wytłumaczenie na siebie i nie czuje się zobowiązane do poprawiania się. Czasami może być na odwrót i dziecko tak mocno weźmie sobie do siebie takie komentarze, że zacznie się przepracowywać, tylko po to, żeby rodzice byli z niego dumni.
Zdarza się czasami, że inteligentne dzieci zwyczajnie nie chcą zdobywać dobrych ocen. Nie ma w tym niczego niespodziewanego. Widzą one, że system ma wiele luk i nie wynagradza za faktyczne umiejętności, ale posiadanie nieprzydatnej wiedzy. Zamiast tego skupiają się więc na zgłębianiu bardziej szczegółowych dziedzin, z którymi wiążą przyszłość albo szukają dla siebie ciekawego hobby, z którego mogłyby się w przyszłości utrzymać. Rodzic nie powinien doszukiwać się przyczyn w lenistwie, a raczej w inteligencji dziecka i jego poszanowaniu dla własnych czasu, nerwów i przyszłości, w którą chce wejść przygotowane.
Są także dzieci, które zdobywanie gorszych ocen traktują raczej jak wyraz buntu. Szczególnie często zdarza się to na początku szkoły średniej, gdy wchodzi się z zupełnie nowe środowisko, poznaje się nowe osoby i nowe reguły gry, które trzeba szybko opanować. Taka postawa może być łatwiej obserwowana u dzieci, które już wcześniej wykazywały się samodzielności i niechęcią do współpracy, ale prymusi także mogą się jej poddać. W takim wypadku najgorsze, co może zrobić rodzic, to naciskać, żeby dziecko wzięło się do pracy. Lepiej przeczekać ten okres i pozwolić dziecku samodzielnie stworzyć swoją listę priorytetów.